sobota, 4 lutego 2017

019. Future stars now.


   Dean wszedł niepewnym krokiem do swojego busa. Nie wiedzieć czemu, chciał go zobaczyć. TERAZ. Tak, właśnie teraz, w środku niedzielnego PPV poczuł taką potrzebę.

środa, 18 stycznia 2017

018. Two bodies.

  
 - Tara, co cię dziś ugryzło? - rzuciła krótko Eveline, wpatrując się w Tarę pożerającą kolejnego giga hamburgera. Mogłaby przysiąc, że McTudy zjadła dziś więcej niż Big Show.
   - Jak się stresuję, to jem - odpowiedziała Tara, biorąc kolejnego, ogromnego kęsa. Tym razem miała bluzkę nie odsłaniającą brzucha, więc mogła jeść do woli, tłuszczyk przykryty był pod materiałem.
   - Widać, że dużo się stresujesz - przechodzący obok Ambrose uszczypnął Tarę pod boczki. Zaledwie ułamki sekundy sprawiły, że Tara nie złapała jego ręki w pół i mu jej nie wyłamała. A było to wyjątkowo dziwne, bo aż tak brutalnie Tara już dawno nie reagowała na zaczepki Deana. Tym dziwniejsze było to, że Tara nie odpowiedziała, a tylko rzuciła wrogie spojrzenie w stronę Ambrose'a. I gdyby wzrok mógł zabijać, Ambrose już by nie żył.

sobota, 14 stycznia 2017

017. Battleground.

 

   Roman krzątał się chaotycznie po backstage'u, w całym tym harmidrze aż zapominając drogi do swojej prywatnej garderoby. To była jedna z tych nielicznych rzeczy, które w WWE na przestrzeni lat się nie zmieniały, i które Roman wciąż kochał. Ten chaos, jaki dział się na backstage'u na każdym PPV. Bo prawdą było niestety to, że niewiele rzeczy wciąż tu kochał, ba, nawet lubił. Dawniej, za czasów Tarczy było inaczej. Wtedy nawet nie czuł, że to praca. To była dla niego bardziej... przyjemność, niż praca. Był wtedy taki zjednoczony z Sethem i Deanem. Byli jak trzej bracia podbijający cały roster.

czwartek, 12 stycznia 2017

Info i pytanie

Hej, hej, hej!
To ja, niestety bez rozdziału. Na razie jest go jakieś 20 procent, ale obiecuję, że do środy już na pewno się pojawi. Jestem tu po to, żeby wam trochę usprawiedliwić moją słabą częstotliwość pisania rozdziałów. Co tu dużo mówić, znów mamy szkołę i zaczął się sezon treningów, a wasz mały psychol ma ich aż 11 h w tygodniu, więc ciężko się ze wszystkim wyrobić. Do tego stałam się mocno aktywna na Wattpadzie, gdzie wraz z grupą innych wattpaderek piszę parodię WWE, którą możecie zobaczyć tu:


a blogspotową wersję tejże parodii znajdziecie tu ----> KLIK
No więc właśnie przychodzę do was też z jeszcze jednym BARDZO WAŻNYM PYTANIEM!!!! No więc, są dwie opcje, jak to opko będzie dalej działać. Mogłabym dodawać rozdziały jednosegmentowe, a wtedy możecie być pewni, że na tydzień jeden rozdział się zawsze będzie pojawiał. Albo mogę zatrzymać to tak jak jest teraz, ale wtedy pewnie posty będą się pojawiać raz na 16-20 dni. To jak wolicie? To bardzo ważne, więc liczę na odzew osób czytających :)

poniedziałek, 26 grudnia 2016

016. Un-fuckin-believable.


   Śmierdziało tu. Jak chyba z resztą wszędzie w tym okropnym miejscu. Jonathan nie czuł już smrodu. Dawno temu się do niego przyzwyczaił. Nie drażnił go teraz smród. Drażniło go to, z czym ten smród się wiązał. To był smród bezsilności, strachu i śmierci.
   W tych slumsach nie było lepszych czy gorszych. Jak na ironię, było to chyba jedyne miejsce na świecie, które znał Jonathan, w którym naprawdę mogłeś być kim chcesz. Wystarczyło, że miałeś na tyle odwagi i wystarczające braki w ludzkim sumieniu, by czynić straszne rzeczy. Nie liczyło się, czy masz jedną rękę, czy trzy. Póki miałeś w niej nóż, byłeś panem. Jona już dawno przekroczył cienką granicę dzielącą człowieka od potwora i nienawidził się za to. Kiedyś się nienawidził. Potem zrozumiał, że to środowisko wymusiło na nim to, by rzucić w kąt człowieczeństwo. Zginąłby tu już dawno, gdyby nie był tym z nożem. Wtedy byłby ofiarą.

środa, 7 grudnia 2016

015. Egoism tear us apart.


    - To twoja wina! - wrzasnęła Tara, ściskając dłonie w pięści.
   Ból rozrywał jej nos, ale to i tak był lepszy rodzaj bólu, niż ten, który odczuwała jej duma. Przegrana w handicap matchu była jak policzek. Jak to się w ogóle stało? Przecież... przecież one są o wiele silniejsze od Sashy. W jedną noc pozycja The Bloody Violence spadła niemal do rangi jobberów. I jak one mają teraz wypaść wiarygodnie na BG, skoro nie dość, że przegrały mecz, w którym miały przewagę liczebną, to jeszcze same siebie znokautowały. Takich rzeczy to nawet Zack nie odstawiał! Oczywiście wszystko było winą Eveline, nie było co polemizować. Gdyby nie jej kopniak, wygrałyby.
Template by Elmo