Pokazywanie postów oznaczonych etykietą The Apocalypse. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą The Apocalypse. Pokaż wszystkie posty

środa, 18 stycznia 2017

018. Two bodies.

  
 - Tara, co cię dziś ugryzło? - rzuciła krótko Eveline, wpatrując się w Tarę pożerającą kolejnego giga hamburgera. Mogłaby przysiąc, że McTudy zjadła dziś więcej niż Big Show.
   - Jak się stresuję, to jem - odpowiedziała Tara, biorąc kolejnego, ogromnego kęsa. Tym razem miała bluzkę nie odsłaniającą brzucha, więc mogła jeść do woli, tłuszczyk przykryty był pod materiałem.
   - Widać, że dużo się stresujesz - przechodzący obok Ambrose uszczypnął Tarę pod boczki. Zaledwie ułamki sekundy sprawiły, że Tara nie złapała jego ręki w pół i mu jej nie wyłamała. A było to wyjątkowo dziwne, bo aż tak brutalnie Tara już dawno nie reagowała na zaczepki Deana. Tym dziwniejsze było to, że Tara nie odpowiedziała, a tylko rzuciła wrogie spojrzenie w stronę Ambrose'a. I gdyby wzrok mógł zabijać, Ambrose już by nie żył.

poniedziałek, 26 grudnia 2016

016. Un-fuckin-believable.


   Śmierdziało tu. Jak chyba z resztą wszędzie w tym okropnym miejscu. Jonathan nie czuł już smrodu. Dawno temu się do niego przyzwyczaił. Nie drażnił go teraz smród. Drażniło go to, z czym ten smród się wiązał. To był smród bezsilności, strachu i śmierci.
   W tych slumsach nie było lepszych czy gorszych. Jak na ironię, było to chyba jedyne miejsce na świecie, które znał Jonathan, w którym naprawdę mogłeś być kim chcesz. Wystarczyło, że miałeś na tyle odwagi i wystarczające braki w ludzkim sumieniu, by czynić straszne rzeczy. Nie liczyło się, czy masz jedną rękę, czy trzy. Póki miałeś w niej nóż, byłeś panem. Jona już dawno przekroczył cienką granicę dzielącą człowieka od potwora i nienawidził się za to. Kiedyś się nienawidził. Potem zrozumiał, że to środowisko wymusiło na nim to, by rzucić w kąt człowieczeństwo. Zginąłby tu już dawno, gdyby nie był tym z nożem. Wtedy byłby ofiarą.

środa, 7 grudnia 2016

015. Egoism tear us apart.


    - To twoja wina! - wrzasnęła Tara, ściskając dłonie w pięści.
   Ból rozrywał jej nos, ale to i tak był lepszy rodzaj bólu, niż ten, który odczuwała jej duma. Przegrana w handicap matchu była jak policzek. Jak to się w ogóle stało? Przecież... przecież one są o wiele silniejsze od Sashy. W jedną noc pozycja The Bloody Violence spadła niemal do rangi jobberów. I jak one mają teraz wypaść wiarygodnie na BG, skoro nie dość, że przegrały mecz, w którym miały przewagę liczebną, to jeszcze same siebie znokautowały. Takich rzeczy to nawet Zack nie odstawiał! Oczywiście wszystko było winą Eveline, nie było co polemizować. Gdyby nie jej kopniak, wygrałyby.

sobota, 19 listopada 2016

014. Apocarose is a SAWFT.

 

   Budzik z mocną muzyką Guns'n'Roses rozbudził chyba cały autobus, choć ewidentnie w zamiarach Becky było rozbudzić tylko siebie, Tarę i Eveline. Here I am, Your Rocket Queen! Usłyszał chyba każdy w promieniu paru kilometrów. Teraz nikomu to raczej nie przeszkadzało, bo autobus sunął szybko po autostradzie. Prędkość była zawrotna, ale amerykańskie drogi tak dobre, a zawieszenie w autobusach idealne, że niemal nie było tego czuć.

niedziela, 23 października 2016

013. All because of weed.


     - No, no, no, kto się pojawił! - Dean zagwizdał ironicznie, powoli wyślizgując się z basenu.
   Od jedenastej kisił się w letniej wodzie basenu sportowego. Miło było w końcu odpocząć od ciasnego autobusu. Wyjątkowo w tym tygodniu zarówno Raw, Smackdown i WWE Live Event organizowane były w Nowym Jorku, choć każda z tych gal znajdowała się w innej jego części. Nowy Jork był naprawdę ogromnym miastem.

piątek, 14 października 2016

012. And live goes further.

   

   Roman upchnął ciasno ostatnią koszulkę do walizki. Czuł się nieco narcystycznie, zdając sobie sprawę z tego, że zamiast ciuchów z TapOut, których każdy wrestler miał za darmo całe walizki, jego szafę olupowały koszulki z Roman Empire. Głęboko w szafie odkopał nawet koszulkę The Shield, ale nie chcąc na nią patrzeć, wyrzucił ją przez okno.

czwartek, 29 września 2016

011. Losing own rules.

   - UWAGA! PROSIŁABYM, ABY POD TYM POSTEM, KAŻDY KTO TO CZYTA, NAWET W ANONIMIE, ZOSTAWIŁ CHOĆBY KROPKĘ W KOMENTARZU. CHCIAŁABYM MIEĆ ROZEZNANIE, DLA ILU OSÓB PISZĘ.-



   Roman obudził się tuż po tym, jak pusta, plastikowa butelka odbiła się od jego głowy. Nawet od tak delikatnego uderzenia jego niemal bezwładna głowa zsunęła się ze sztywnej poduszki na pełen wystających sprężyn materac. Roman miał wczoraj iść do busa magazynowego wymienić ten materac, ale jakoś nie miał do tego głowy.

niedziela, 28 sierpnia 2016

009. No Chance in Hell.

  
 Tara z ulgą rozprostowała nogi i mocno się przeciągnęła, wciągając w płuca świeże, czyste powietrze.

wtorek, 12 lipca 2016

005. One Chance Match.

  
   Tara powoli, z rosnącym przerażeniem przyglądała się wściekłej twarzy przyjaciółki, szybko przenosząc wzrok na punkt, w który spoglądała Eveline. Zegarek! Nie wierzę... Przez chwilę Tara miała nadzieję, że może Eve odpuści, wykłóci się o niego jutro. Ale o czym my gadamy? To niemożliwe. Eveline zbyt dużą wagę przykładała do tego starego rupiecia.

wtorek, 28 czerwca 2016

003. Start by blackout.


   Pierwsze promienie porannego słońca zaczęły przebijać się przez zachmurzone niebo, a nowy dzień zaczął witać świat. Na powieki Tary padło światło. Nie, jeszcze parę minut. Pomyślała dziewczyna, zakrywając głowę poduszką, ani na chwilę nie otwierając oczu. Było jej tak niebywale wygodnie. Czuła się jakby spała na chmurze. Rodzice musieli w końcu wymienić jej materac w łóżku, tak jak ich prosiła. Och, było jej tak przyjemnie, że miała zamiar przeleżeć w tej niezmiennej pozycji z zamkniętymi powiekami jeszcze parę godzin, zanim zdecyduje się ruszyć.

wtorek, 21 czerwca 2016

002. Chicago fire.

  

   Około trzeciej nad ranem obolałej Tarze udało się dojść do Leycey's Square. Detroit było dużym miastem, ale pomimo to autobusy nie kursowały o tak pòźnych godzinach po przedmieściach. A ja muszę zapieprzać cztery kilometry. Pomyślała wymęczona Tara. Mimo iż ledwo trzymała się na nogach, po zobaczeniu biletu, koniecznie chciała to z Eveline uczcić. Dziewczyna uznała jednak, że nie ma takiej opcji, bo obie ledwo trzymały się na nogach.
Template by Elmo