Becky podskoczyła z podekscytowania spoglądając na zegar cyfrowy znajdujący się nad łukiem wejściowym. Jeszcze tylko parę godzin! Ruda nie mogła się doczekać. Nie walczyła w żadnej poważniejszej gali zdecydowanie za długo. Stephanie specjalnie nie dopuszczała jej do gal PPV po jej porażce na Wrestlemanii.
Musisz wygrać ten mecz, rozumiesz? Z tej areny masz wyjść jako mistrzyni. Rozkazała
jej ostrym tonem Steph, ale ona nie podołała zadaniu. Stephanie i
Hunter wręcz wymagali od niej tego zwycięstwa. Sasha walczyła dla
Shane'a, jako znak Nowej Ery, przez co uniknęła tak dużej presji. Shane
nie był tak apodyktyczny jak The Authority. Pomimo tego, że i Charlotte i
Sasha i Becky wkroczyły jedną datą z wielkim hukiem do głòwnego
rosteru, dokonując Rewolucji Div, Shane zdecydował się, na zrobienie
damskiego znaku nowej ery z Sashy. Na początku Backy nie miała do tego
żalu. Potem jednak, gdy przyszło jej stać się tajnym wspòłpracownikiem
The Authority, zaczęła dusić w sobie tę wściekłość.
W czym Sasha była lepsza? Jest bardziej kobieca? Ładniejsza? A może to
wszystko dlatego, że była kuzynką Snoop Dogga? Wszystko jedno. Ważne
było to, że przez nią Becky była skazana na The Authority.
Plan był zgoła prosty. Becky miała pokonać Sashę i Charlotte na
Wrestlemanii i zostać nową mistrzynią kobiet, a parę dni po Wrestlemanii
ujawnić się jako pionek The Authority. Tym samym dając Steph i
Hunterowi władzę w dywizji kobiecej. Plan Shane'a był podobny. Sasha
miała wygrać, tym samym sprawiając, że w damskiej dywizji w pełni
zapanuje Nowa Era.
Niestety, wszystko poszło nie tak. Wygrała Charlotte. Mistrzyni
niezależna. Tym samym narażając Becky na wściekłość McMahonòwny i WWE na
ciągłe wojny dzieciakòw Vince'a.
Gdyby Natalya nie wzięła Becky do tag teamu, Becky dalej odstawiałaby
jedynie żałosne walki na tygodniòwkach. Jako, że nie wiedziała, kiedy
uda jej się wystąpić na następnej dużej gali, podekscytowanie Becky
sięgało Zenitu.
- Możesz przestać się wierzgać? - zapytała poddenerwowana fryzjerka,
Patricia. Od paru minut siłowała się z kołtunem na głowie Becky.
Dziewczyna wcześniej nawet nie wiedziała o jego istnieniu. Teraz
niestety w pełni czuła jego walkę z grzebieniem pulchnej fryzjerki.
- Auć!
- Nieźle się zapuściłaś, Becky. - Tuż obok niej Tyler Breeze strzelał
sobie fotkę swoim nowym smartfonem, a jego biedna wizażystka pròbowała
dostać się z pudrem do jego twarzy. On, w przeciwnieństwie do Lynch, jak
zawsze prezentował się niemal idealnie. Becky znała go dobrze jeszcze z
NXT i wiedziała, że w rzeczywistości, poza ringiem Tyler nie był wcale
takim lalusiem. On po prostu naturalnie zawsze wyglądał perfekcyjnie,
bez większych starań. Co prawda był nieco zapatrzony w siebie, ale poza
tym w wielu kwestiach ròżnił się od swego ringowego charakteru.
- Nie wszyscy wyglądają tak jak ty, Tyler - westchnęła dziewczyna, krzywiąc się po kolejnym gwałtownym szarpnięciu Patricii.
- Wiem, nie każdemu to dane - odparł Tyler, znòw odpływając w
narcystyczną głębie swojego umysłu, zostawiając Becky sam na sam z
bezlitosną fryzjerką.
Sala charakteryzacji jak zawsze była gwarna i pełna. Parę krzeseł
dalej stylistka Romana niemal błagała go na kolanach, by dał swojemu
fryzjerowi niemal o parę centymetrów skrócić swe samoańskie, czarne
włosy. Roman jednak jak zawsze opanowany i spokojny zostawał nieugięty w
swej racji, że prawdziwy wojownik musi mieć długie włosy. Parę metròw
dalej Chris Jericho pròbował wyrwać Sheamusowi słoiczek z żelem do
włosòw, ktòrym celtycki wojownik ustawiał sobie swòj ognistoczerwony
irokez.
- Część, kochana! - Natalya wychyliła się nagle zza sedzenia Becky.
Parę minut temu zniknęła gdzieś na backstage'u wraz z Tysonem, Becky
wolała jednak nie wnikać, gdzie para się wybrała. Chodziło pewnie o
przedłużenie kontraktu Natalyi, ktòry niebezpiecznie dobiegał końca.
Becky nawet nie chciała myśleć o tym, że Nattie miałaby zniknąć z
federacji. Była jej najlepszą przyjaciòłką. Co lrawda teraz były też
Tara i Eveline, ale je znała niecałe dwa tygodnie i jeszcze nie do końca
im ufała. A Nattie... spędzała z nią niemal każdą chwilę i gdyby nie
fakt, że była mężatką i wszędzie zakwaterowana była z TJ'em to pewnie
mieszkałaby z nią jak ich federacyjne papużki nierozłączki- Bliźniaczki
Bella. A nie, one też już nie mieszkają razem. Przypomniała sobie
Becky, wspominając niezapomniany ślub Brie i Daniela, na ktòry jej
mentor a zarazem pan młody ją zaprosił. To była naprawdę niezapomniana
impreza. Było tam tak wielu ludzi z WWE, że Brie i jej druhny Nikki,
Natalya i Renee musiały nieźle się narobić, by nie doszło do kolejnej
weselnej burdy.
- Cześć! Już od stylistki? - spytała ruda, spoglądając na
czarno-ròżowy, miejscami przezroczysty kombinezon Natalyi idealnie
podkreślajacy jej obfite piersi i perfekcyjnie proste włosy o
ròwnomiernym, blond kolorycie.
Nim jednak blondynka zdążyła jej odpowiedzieć, tuż przed nimi niczym
błyskawica przebiegł Dean Ambrose, niemal wywracając fotel Becky.
Śmiesznym, kaczkowatym biegiem podążał za nim poczerwieniały niczym
dorodny pomidor Dolph Ziggler.
- Przestań mòwić do mnie Gwiazdeczka! - wołał blondyn próbując złapać
Ambrose'a za kaptur. Energiczna reakcja Dolpha wyraźnie rozśmieszała
Deana.
- Dobrze, Gwiazdeczko, już nie będę - odparł sarkastycznie blondyn.
- Jeśli kiedykolwiek zabukują nam walkę, pożałujesz tego, Ambrose!- krzyczał wciąż Ziggler.
- O co im poszło? - zapytała Becky, nachylając się do Natalyi, gdy
pomiędzy chłopcòw mężnie weszła Eveline, starając się ich rozdzielić.
Tara siedząca na kanapie obok wydawała się bardziej zainteresowana swoim
telefonem niż pomocom przyjaciółce. W przecieństwie do Eveline Tara
widocznie nie była zbytnio zachwycona spędzeniem całego Money in The
Bank za kulisami. To jednak nie był czas ich debiutu.
- To Ambrose, dużo mu nie trzeba, żeby rozpocząć kłótnię -
odpowiedziała Nattie, opierając się o toaletkę, ktòra chwilę wcześniej
opuścił Tyler. - Chodź teraz akurat Dolph powinien mu dziękować, zamiast
go wyzywać.
- A co się dokładnie stało? - dopytywała się Becky. Zazwyczaj nie
interesowały jej zakulisowe intrygi gwiaz WWE, lecz gdy chodziło o jej
wspòłlokatora, warto było wiedzieć więcej.
- Dolph flirtował z Laną, a Ambrose zaczął z niego kpić.
Flirtował z Laną? Co za idiota by sie do tego posunął? Życie mu nie miłe? Zachodziła w głowę Lynch. Powiedziała jednak tylko:
- Dobrze zrobił.
- No pewnie, że dobrze. Gdyby nie przerwał tych flirtów i Rusev by to
zobaczył, Dolpie mògłby nie dotrzeć na swoją dzisiejszą walkę. - Cały
roster wiedział, że plotki o gwałtownosci Ruseva, wcale plotkami nie
były. O Lanie mokrymi snami śniło pòł męskiej dywizji WWE, nikt jednak
nie miałby tyle odwagi, a może nawet głupoty, by z nią flirtować. Rusev
był zbyt zaborczy wobec swej dziewczyny, by dobrze się to skończyło.
- Flirtował z Laną? Przecież parę lat temu jeszcze z nią był. I bardzo
burzliwie się rozstali, o ile dobrze pamiętam - powiedziała zamyślona
Becky, analizując postępowanie Zigglera. Co prawda z Zigglerem łączyły
ją nieco obojętne stosunki, ale jej niesnaski z Laną były znane całemu
wrestlerskiemu gronu, a jak mòwi przysłowie, znaj swego wroga.
- Zupełnie jak z Summer, Nikki a nawet z tą wuwuzelą z jajnikami Vicky Guererro - wyliczyła Natalya na placach.
Nagle dołączył do nich TJ, całując Natalyę w policzek, co przysporzyło
mu wiele trudności zważając na jego usztywniający temblak na szyję,
ktòry był skutkiem jego kontuzji kręgu szyjnego.
- O czym gadacie, dziewczyny - zapytał z uśmiechem. Becky cieszył
fakt, że znòw szczerze się uśmiecha. Nadal pamiętała czasy jeszcze z
Rewolucji Div, kiedy to Tyson przeżywał depresje ze względu na swą
głęboką kontuzję, a Natalyi udzielał się humor męża.
- Rozkminiamy działania Ziggiego. - Becky odpowiedziała mu uśmiechem na uśmiech.
- Ziggiego? Nie liczcie, że wam się uda. Ten chłopak totalnie oszalał.
Podwala się teraz do swoich byłych. Nie dawno zarywał do Nikki, tak
mòwiła mi Summer. - TJ objął Natalyę w pasie. Becky zawsze lubiła
patrzeć na ich wspòlne szczęście. Byli razem tacy słodcy. Choć czasem
czuła się jak piąte koło u wozu.
- On ma jakiś poważny problem ze sobą... - westchnęła Natalya.
- Brak mu kobiety. Wiesz, każda jego była kogoś teraz ma i układa
sobie życie. Vicky niedawno wyszła za Big Showa, Summer ma tego swojego
mechanika- Shawna, Lana jest z Rusevem, a Nikki jest szczęśliwa z
Johnem. Dręczy go to, że one są szczęśliwe, a on nie.
- Przejdzie mu - odparła bez wahania Lynch.
Nagle czyjś krzyk rozdarł halę, a zza jednej z zasłon, niczym z
katapulty wyskoczył Ziggler, upadając prosto na swoją piękną buźkę.
- Odpłacę ci za to, Ambrose!
- Jeśli to zrobisz, a ja to zobaczę, zapłacę ci - odezwał się z jednego z foteli Seth wychylając głowę zza gazety.
- Ja bym się na twoim miejscu na to nie godził, Dolph. Seth zapewne
będzie chciał ci zapłacić w naturze - zripostował Roman, a jego
stylistka wraz z stojącymi obok niej Jojo i Corey'em parsknęła głośnym
śmiechem.
Twarz Setha nabrała koloru purpury, jednak nie dał wyprowadzić się z
ròwnowagi i w ciszy wròcił do lektury. Dolph za to wstał, zaciskając
mocno pięści i niczym rozzłoszczony dziewięciolatek pokierował się do
łuku wyjściowego. Ostateczne uderzenie czekało go jednak znienacka,
kiedy to Chris, ktòremu w końcu udało się wyrwać Sheamusowi żel do
włosów, podcięty przez celtyckiego wojownika upadł, tym samym
wypuszczając z rąk żel.
Tym razem i Becky i jej towarzysze nie byli w stanie powstrzymać się
od śmiechu, kiedy to Dolph niemal gotował się ze złości, cały oblepiony
żelem do włosòw.
- Ach, jak ja kocham to miejsce! - westchnęła Becky, spoglądając na wciąż roześmianych TJ'a i Natalyę.
Becky stała na backstage'u, tuż przed wejściem na rampę, przeskakując z
nogi na nogę. Strasznie stresowała, co było widać po jej postawie.
Pierwszy raz walczyła na na PPV w teamie z Natalyą i nie chciała jej
zawieść. Poza tym, nie mogła się doczekać, aż skopie tyłek Charlotte.
Jeśli by się jej to udało, wtedy zapewne dostałaby jakiś push. I może w
końcu dopuściliby ją do pasa po tej okrutnej Wrestlemanii. A może Steph
znów stanęłaby jej na drodze... Setphanie była dla niej prawdziwym
krzyżem pańskim, niczym dla połowy rosteru.
- Skaczesz jak
królik z rozwolnieniem - zauważyła niezbyt delikatnie siedząca na
wielkim głośniku Tara. Becky już zdążyła przyswoić do siebie fakt, że
brunetka jest delikatna jak papier ścierny. - Uspokój się. To zwykły tag
team match.
- Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić - odparła Becky, rozgrzewając się paroma głębokimi skłonami.
- Wcale nie. Zobacz, ja jestem spokojna. - Tara ani na chwilę nie
odrywała wzroku od ekranu telefonu. Pojedynek Zigglera z Corbinem
rozgrywający się na scenie tuż przed nią nie specjalnie ją ekscytował. W
przeciwieństwie do Eveline, która wręcz pożerała wzrokiem wiszący
niedaleko ekran transmitujący walki.
- Bo ty dziś nie walczysz. - Becky nie mogła powstrzymać nerwowych ruchów.
- Musisz mi wbijać szpilę? - spytała ostro Tara, na chwilę odrywając wzrok od komórki.
- Bądź choć trochę cierpliwa! Ja też od razu nie dostałam się na PPV....
- Nieprawda.
- No może nie...- Becky w umyśle wciąż trwała przy swojej racji, jednak
nie miała ochoty kontynuować tego sporu, bo oto właśnie mecz taeamowy
się skończył i The New Day, z szerokimi uśmiechami, potrząsając radośnie
tyłkami wchodzili po rampie na backstage.
Ruda była tak
zestresowana, że aż zapomniała obserwować uważnie mecz. Na szczęście
dzielne Jednorożce znów obroniły pasy. Becky niebywale to cieszyło.
Uwielbiała The New Day, a Big E był jej dobrym znajomym z siłowni
jeszcze za czasów ich karier w NXT. Poza tym, ich ekipa była tak
wypełniona pozytywną energią, że wiele razu aż zarażali nią, a nawet
rozkręcali imprezę w kantynie, szatni czy właśnie na backstage'u. Becky
była przekonana, że daliby radę oczyścić atmosferę nawet w biurze
Vince'a.
Gdy tylko weszli na back, nikogo nie interesowała już
walka Corbina z Zigglerem i wszystkie oczy skierowane były na nich. Jak
zawsze byli jak magnes na publikę, nawet jeśli tą publiką mieliby być
koledzy z pracy. Big E wszedł niczym wielki przedwieczny jeździec
jednorożców w swym tęczowym kostiumie, a na jego ramionach, podrygując i
śmiejąc się do rozpuku z tęczowymi rogami jednorożców na opaskach
siedzieli Kofi i Xavier.
Wesołość Xaviera nieco zadziwiła
Becky. Xavier był bardzo dobrym aktorem i wypełnionego pozytywną mocą
umiał grać na scenie. W rzeczywistości jednak, przy chłopakach z drużyny
wychodził na nieco wyciszonego, lubiącego spokój zapiecka żyjącego w
świecie gier komputerowych i co jakiś czas- sportu.
Gdy chłopcy
zeskoczyli z gracją z ramion Big E, Becky podbiegła do nich uradowana.
Trafiła prosto w objęcia ogromnego Big E, który prawie zgniótł jej żebra
przy tym niedźwiedzim uścisku.
- Brawo! Gratuluję chłopaki -
wykrztusiła, z trudem łapiąc powietrze, aż Big E w końcu ją puścił.
Kątem oka ruda zauważyła smutno snujących się po backu Enzo i Cassa. Nie
takiego wyniku walki zapewne się spodziewali. Enzo był nawet... mniej
pyskaty. Chyba pierwszy raz w życiu.
- Ach, Bex! Dzięki.
Przyznam, że chwilami sam się bałem - odparł Big E, a z jego twarzy
uśmiech nie schodził nawet na sekundę. Z czoła jeszcze spływał pot.
- Eee tam! Nie bądź taki skromny, Biggy! Dawaliśmy radę - zawołał
Xavier, ocierając swoją szyję wielkim, tęczowym ręcznikiem. Pas
mistrzowski wciąż okalał jego talię.
- No, nieźle dawaliście
sobie radę! - skłamała Lynch, która tak naprawdę nie wiedziała, jak
chłopcy sobie radzili. Zakładała jednak, że fenomenalnie.
- A
jakżeby inaczej, Bex! W końcu New Day rządzi! - Zawołał Kofi, kręcąc
biodrami i wprawiając tym samym w ruch pas. Becky po prostu nie mogła
się nie uśmiechnąć, spoglądając na jego roześmiana twarz i zmierzwione
kitki. - Chodź, X, muszę zdjąć tą koszulkę. Cały aż się kleję od potu.
- Dobra, mój czarny bracie! - zawołał Xavier i pobiegł za Kofim.- Cześć, Becky!
Becky przez chwilę wpatrywała się jeszcze w niknącą w oddali sylwetkę Kingstona, po czym odwróciła się w stronę Big E.
- Ach, Becky... - Westchnął ciemnoskóry, spoglądając na kierunek, w którym zniknęli jego koledzy, tym samym zawstydzając Becky. Big E umiał lepiej odczytywać uczucia, niż niejeden biegły psycholog.
Becky w odpowiedzi uśmiechnęła się tylko nieśmiało.
Z niezręcznej sytuacji uratowała ją Natalya, odciągając ją za nadgarstek od kolegi. Becky miała ochotę ją za to wycałować.
- Becky, gotuj się! Corbin wygrał walkę, za chwilę wychodzimy.
Becky uwielbiała wchodzić na ring. Widziała wtedy setki świateł wokół niej, okalającą ją niczym aureolę. Czuła energię tysięcy krzyczących na trybunach ludzi. Twarze roześmianych dzieci, ludzi w koszulkach ze swoimi ulubieńcami, z ekscytacją to wszystko przeżywający. Energia tych ludzi dawała Becky mocnego kopa do dalszej rywalizacji. Napędzała ją. Kolorowe światła, szczęście na twarzach publiczności, ich skaldowanie...to była jej prawdziwa energia życiowa i nawet gniew McMahonów nigdy nie zabierze od niej tego. Wrestling był jej życiem. Od kiedy tylko pierwszy raz latając po kanałach trafiła na powtórkę Wrestlemanii XX, wiedziała, że to jest właśnie to, co chce robić w życiu. Jej debiut w głównym rosterze i ludzie krzyczący jej imię... to na zawsze pozostanie w jej pamięci.
A teraz, znów wychodziła. Za nią grała jej muzyka, dymy pryskały wokół niej, a ona, pełna energii biegła po rampie, zatapiając się w głosach publiki. Atmosfera stadionu unosiła ją, pozwoliła jej duszy wznieść się nad ziemię, dryfować, napajać się tym wszystkim, tą magiczną chwilą. Czuła się, jakby dymy tworzyły jej kreację, a ona była królową, zmierzającą w stronę swego tronu. Jej tronem będzie pas, który teraz zdobi talię Charlotte. I zdobędzie go tak, jak zdobyła sympatię tych ludzi. Jest w końcu Becky Balboa, mogła mieć wszystko, o ile będzie o to walczyć.
Na ringu stały już Dana, Charotte i Natalya. Natalya jak zawsze prezentowała sobą cały prestiż Dynastii Hartów. Z podniesioną głową spoglądała na swe rywalki, a w jej wzroku widać było całą waleczność tego świata. Charlotte jak zawsze popisywała się swoimi sztuczkami gimnastycznymi, z wrednym, cynicznym uśmieszkiem na twarzy. Dana za to, przy swej wysokiej koleżance i w swym obcisłym stroju, wyglądała niczym mała, nadęta kluseczka. Becky już wyobrażała sobie, jak zatapia pięść w jej buźce.
Muzyka ucichła, gdy Lynch weszła na ring. Przez chwilę rozciągała się w narożniku obok Natalyi, przyzwyczajając się do amortyzującej maty. Nie lubiła tej maty. Była stanowczo zbyt... hmm... Ruda po prostu czasem miała wrażenie w czasie walki, że skacze po trampolinie. To odbierało dużo wrażeń w czasie walki. Walce powinien towarzyszyć ból, zdaniem Becky bowiem, to on właśnie uruchamiał adrenalinę w organizmie, sprawiając, że człowiek naprawdę wpadał w wir walki. Tymczasem te maty nawet przy suplexach złagadzały ból nawet o połowę. Co też nie znaczyło, że to nie bolało. Z tym wiązała się ta profesja i nie było meczu, z którego Becky wyszłaby nieobolała.
- Idę pierwsza, okej?- zapytała ją Nattie, rozcierając pięści. Dana i Charlotte w końcu odważyły się wejść z powrotem na ring.
- Dobra. - Becky objęła koleżankę dla otuchy. - Dasz radę, Nattie. One... nie są dobrym teamem. Pamiętaj, celuj w twarz.
- Wiem, wiem - potwierdziła Nattie, a Becky powoli przesunęła się za narożnik. Już po chwili zorientowała się, że Charlotte, naprzeciw Natalyi wysłała Danę. Sprytny ruch. Widać nie chciała stawać w ringu z kobietą z rodu Hartów. Tchórz, a nie mistrzyni.
Nataya radziła sobie bardzo sprawnie. Szybko osłoniła nieudolne uderzenie Dany i wykonała na niej sprawny roll up. Sędzia niestety doliczył tylko do dwóch, bo Dana zdążyła odbić łopatki od ziemi, przerywając liczenie. Blondynka zdążyła przycisnąć Natalyę do lin ringu, tym samym wywołując u Becky śmiech, bo Lynch sama nie wiedziała, czemu ten ruch miał służyć. Charlotte najwyraźniej też niezbyt zadowolona była z ruchów swojej pomocnicy, bo jej twarz nabrała wściekłego wyrazu. Tym jednym małym ruchem zdenerwowała jednak Natalyę. W dziewczynie chyba zapłonął ogień walki, bowiem rzuciła się na Danę tak mocno, że ta aż uciekła na przeciwną stronę ringu, zasłaniając w popłochu twarz. Amatorka. Dana próbowała kopnąć Natalyę, ta jednak złapała jej nogę w locie po czym wywinęła nią tak mocno, że blondynka wylądowała twarzą na macie. Haha, mam nadzieję, że złamała sobie nos. Za to Becky lubiła Natalyę. Zawsze kontrolowała sytuację. Natalya jeszcze trochę pomęczyła jej słodką buźkę, aż Brooke zdołała dowlec się do ringu i zrobić tag dla niezbyt zadowolonej z sytuacji Charotte. Natalya wykorzystała okazję i gdy już przejęła kontrolę nad Char, wykonała tag do Becky.
Becky pełna wigoru wyskoczyła na ring i w ramach akcji drużynowej, wraz z Natalyą, zdetronizowały mistrzynię. Potem niestety Natalya zmuszona była zostawić Becky sam na sam w ringu.
- Tak jest kochanie! - wrzasnęła do szczęśliwej Nattie.
Wtem jednak na ring ku zdziwieniu Becky wpadła Dana, chcąc ratować swą Boginie. Na szczęście dziewczyny odpowiednio szybko się zorientowały i nim Dana zdążyła zreflektować się, co się dzieje, leżała już na macie.
Obie przeciwniczki stoczyły się z ringu. Becky wręcz wychodziła z siebie z ekscytacji. Tego jej było trzeba. Tłum je uwielbiał, ciesząc się z każdego uderzenia zadanego mistrzyni i jej pomocnicy. Becky skakała po ringu, trzepiąc na prawo i lewo swoimi ognistorudymi włosami i aprobując się z publicznością. Jeśli myślała, że wejście na ring było zachwycające, to sama walka była dla niej niebem na ziemi. Mogłaby trwać tak, skacząc wesoło po ringu w nieskończoność, choć wiedziała, że tak nie może być.
- Hej, zobacz, wracają. - Wskazała palcem w stronę zbierających się pod ringiem przeciwniczek.
- Kopniak? - Lewa brew Nattie niebezpiecznie podjechała do góry.
- Kopniak!
Gdy Dana i Charlotte chybotliwie zdołały złapać się krawędzi ringu, Bex i Nattie wręcz śliznęły się po macie, celując dwunożnym kopniakiem w ich klatki piersiowe. Słowami nie dało się opisać satysfakcji, jaką obie czuły, gdy odesłały swoje przeciwniczki z powrotem na ziemię.
Becky zaciągnęła Charlotte za włosy z powrotem na ring. Przykrycie jednak nie odniosło skutku. Tak, jak Bex się spodziewała, Charlotte była zbyt zatwardziałą zawodniczką. Cholera jasna! Potrzebuję Natalyi.
Chcąc nie chcąc, znów znalazła się w narożniku. Natalya potrafiła radzić sobie z Charlotte lepiej od niej, a przecież wynik walki był najważniejszy. Natalya była niczym kocica, której królestwem był ring. Radziła sobie z oboma dziewczynami, pokazując tylko swój wrestlingowy kunszt. Aż nagle stanęła przy linach bez ruchu. Becky nie wiedziała, co się dzieje. Dopiero chwilę po ogromnym kopniaku w twarz jaki mistrzyni zgotowała dla Nattie, zorientowała się, że to Dana złapała ją za nogę. Biedna Nattie skuliła się w narożniku, a Becky miała chęć tam wyskoczyć i przyłożyć Danie.
Dalsza część meczu była dla Hartówny tylko gorsza. Charlotte zapędziła ją w swój narożnik, gdzie niemiłosiernie ją obijała. Coś w środku Becky wyrywało się, by pomóc przyjaciółce, ale wiedziała doskonale, że nie może nic zrobić, bo mecz skończy się dyskwalifikacją. Gdy Dana zaczęła szarpać Nattie za włosy, Becky już nie wytrzymała i wskoczyła na ring. Sędzia próbował ją zatrzymać, nie zwracając uwagi na pomocnicę Charlotte, która, korzystając z nieuwagi, nielegalnie zaczęła Nattie obtłukiwać. To jeszcze bardziej rozeźliło Becky. Postanowiła jednak nie pogrążać się dalej i wejść z powrotem za narożnik.
- No i co zrobisz? Popłaczesz się? - zakpiła w stronę Becky Charlotte. Szybko jednak pożałowała tego chwilowego skupienia uwagi na rudej.
Natalyi udało się znokautować jednym ciosem Danę, która zsunęła się z ringu i tym samym wyrwać się z narożnika. Gdy mistrzyni to zobaczyła, chciała wlecieć z byka w brzuch blondynki, jednak szybki unik sprawił, że wylądowała twarzą na słupku narożnikowym.
- Dalej, dalej, Nattie! - wołała ruda spoglądając na próbującą się do niej dotoczyć Natalyę. - Nie poddawaj się! - W dziewczynie zaczęła narastać coraz większa frustracja. Chciała wyjść i spuścić Charlotte łomot.
Pomimo interwencji Charlotte, Natalyi udało się zrobić tag i szybko zniknąć z ringu. Becky była tak wściekła, że nawet tego nie zauważyła. Jedno uderzenie, drugie uderzenie, kopniak. I już po chwili obie przeciwniczki leżały rozłożone w bólach na macie. Becky wyrwała z siebie szaleńczy krzyk. Nikt nie będzie jej oszukiwał. Kanty Dany ostatecznie wyprowadziły ją z równowagi. Postanowiła obrócić ich własną grę przeciwko nim. Szybko zaciągnęła do narożnika jeszcze niesprawną po jej drop kicku Charlotte, a nadciągającą na pomoc Danę, jednym sprawnym chwytem wepchnęła prosto na jej przyjaciółeczkę. Hasta la vista! Zawołała w duchu, po czym odbiła się od lin i kopnęła obie skulone w narożniku dziewczyny. Już nie tak harda Dana sturlała się z ringu, zostawiając swoją mistrzynię zupełnie samą. Zupełnie samą z Becky, której ognisty temperament zaczął działać właśnie teraz. Jednak gdy próbowała przykryć mistrzynię, na pomoc przyszła jej Dana, a w sumie jej łokieć boleśnie wbijający się w policzek Becky.
Ruda ześliznęła się z ringu, ale tylko dla pozorów.
- Barierka, Becky, barierka! - wrzeszczała do niej Nattie, wskazując na przeciwniczki dochodzące do siebie na środku ringu.
Becky nie potrzebowała dłuższych tłumaczeń. Szybko weszła na sam szczyt barierki i zanim którakolwiek z blondynek zdążyła się zorientować, kopniaki trafiły już prosto w ich twarze. Bex widząc, że obie wrestlerki ledwo już chodzą, postanowiła zrobić tę przyjemność zakończenia meczu Nattie, która już czuła się lepiej i szybko wykonała tag.
Natalya tym razem szybko przeszła do rzeczy, wykonując sharpshooter. Dźwignia ta, w której to podnosiło się nogi przeciwnika i kucało na jego plecach, była wizytówką Hartów. I była iście piekielna. To była chyba najbardziej bolesna dźwignia, jaką kiedykolwiek, ktokolwiek założył Becky. Teraz jednak, to Charlotte leżała w tym okrutnym, hartowym uścisku, a wydobywający się z jej ust krzyk, mówił wszystko o jej sytuacji.
I wtedy na pomoc znów wbiegła Dana. Becky nie zamierzała jednak tym razem na to pozwolić. Zanim jednak przybiegła i Becky, blondynce udało już się uwolnić Charlotte z dźwigni. Becky jednak złapała Danę, za jej lśniące blond włosy i próbowała wyrzucić za ring. Niespodziewanie jednak, Danie udało się przejąć kontrolę i rzucić Becky... prosto w Natalyę. Dziewczyny boleśnie zderzyły się głowami, a wstrząśnięta bólem tego uderzenia Becky, zsunęła się bez sił z ringu. Leżała pod ringiem niczym jak ogłuszona. Nie była w stanie jednak wstać. Wyrwał ją z letargu dopiero dzwonek kończący mecz.
Zdenerwowana Becky rzuciła się na ring. Mina leżącej na jej środku Natalyi mówiła jej jednak wszystko. Przegrały. Cóż za miażdżąca porażka. Jej rozmiar aż ściskał Bex w płucach. Z goryczą porażki w ustach Becky pomogła Nattie wstać, po czym zaczęła odgrażać się kpiącej Charlotte, która teraz już pewnie nie da jej żyć.
Wtedy to się stało. Ni stąd, ni zowąd Natalya popchnęła Becky z całej siły na liny. Becky była tak zszokowana tą sytuacją, że nie była w stanie myśleć. Blondynka rzuciła się na nią i zaczęła z całej siły walić ją pięściami po twarzy, niczym opętana.
Becky nie czuła jednak bólu. Czuła rozgoryczenie. Dlaczego? Dlaczego mi to robi? Przecież... to moja przyjaciółka! Krzyczała w środku Becky, a łzy płynęły jej do oczu. To było tak, jakby ktoś jej rozrywał duszę. Znały się dziesięć lat. Czemu jej to zrobiła? To niesprawiedliwe. Czemu zawsze ona?
A potem po prostu zeszła z ringu i poszła pełnym wyrachowania krokiem w górę po rampie. Zostawiając sponiewieraną Becky samą. Samą z jej naiwnością. Samą z jej wściekłością. A wreszcie, samą z jej poczuciem zemsty.
Lepiej się strzeż, bo nawet cała Dynastia Hartów cię nie obroni, kiedy cię dorwę. Poprzysięgła sobie Becky. Dziś rozpoczynała się jej prywatna vendetta. Ale dostanie Natayę w swoje ręce. I zapłaci jej pięknym za nadobne.
Niestety nie było mi dane oglądać tej walki, ale jestem pewna, że doskonale ją odwzorowałaś.
OdpowiedzUsuńŚwiat Becky jest taki jak myślałam - pełen energii. Fajnie było go czytać, mam nadzieję, że jeszcze powrócisz do tej narracji.
Ach uczucia Lynch są takie ostre, wyraźne. Ta dziewczyna jest niesamowita i Tobie udało się to bardzo dobrze odwzorować.
W następnym Raw po MITB, czyli debiut Bloody Violence? Nie mogę się doczekać!
Przesyłam tony weny i dzięki za brak spojlerów na końcu :)
To tej narracji powrócę już niedługo :) oj, będzie debiucik, to się zgadza.
Usuń